Dawniej, sport nie był niczym nadzwyczajnym. Przynajmniej z opowieści
mojej mamy. Dzieci, młodzież i dorośli także, spędzali dużo czasu na
świeżym powietrzu. Bawiąc się, organizowali czas razem, również pracując.
Nikt nie jadł śmieciowego jedzenia, bo takiego nie było. I prawie
wszyscy byli szczupli, ludzi nie nękały choroby spowodowane siedzącym
trybem życia. Nikt nie musiał pysznić się tym, że gra w piłkę nożną czy
tym, że jeździ na rowerze.
A dzisiaj? Dzień bez selfie w stroju do ćwiczeń jest dniem straconym.
Chwalimy się w internecie naszą piękną sylwetką, drogimi, markowymi
strojami, koktajlami.
Z jednej strony takie propagowanie zdrowego stylu życia jest dobre.
Uświadamianie ludziom, że zarówno ćwiczenia, jak i zdrowe odżywianie są
kluczem do zachowania zdrowia jest jak najbardziej ok, tym bardziej, że
faktycznie otyłość jest obecnie zmorą ludzkości. Z drugiej strony - to
wywieranie presji, która może prowadzić do wielu zaburzeń, ale natury
psychicznej.
Szkoda, że aktywność fizyczna nie jest już tylko aktywnością fizyczną.
To cała filozofia, rozpoczynająca się od dobrych butów treningowych,
kończąc na tzw. superfood - nasionach chia czy jagodach goji. Niektórzy
tak bardzo angażują się w ten sposób życia, że niezdrowo zaczyna się
czuć ich portfel. Wszystko musi być markowe i tak bardzo fit.
Zauważyłam to nawet wśród osób mi bliskich. Nowe sportowe bluzki Adidas, koktajl z
owoców, których nazw nie jestem w stanie nawet wymówić, tylko po to,
żeby za chwilę wrzucić zdjęcie z drinkiem.
I tak zastanawiam się, czy to jeszcze zdrowy tryb życia, czy ślepe podążanie za - jakby nie mówić - modą?
Myślę, że zabrnęliśmy z tym wszystkim za daleko. Aktywne i zdrowe
egzystowanie powinno być spontaniczne i tak naturalne, żeby nie musieć
chwalić się tym na każdym kroku. Ważne żebyśmy czuli się ze sobą dobrze,
bez względu na to w jakim stroju ćwiczymy. Zwykłe legginsy i top w
niczym nie ustępują sportowym ubraniom. A siemię lniane, czyli typowo
polski produkt, jest tak samo dobry jak wspomniane wcześniej nasionka
chia.
Ja sama nie obnoszę się z tym jak żyję. Rozumiem trenerki fitness czy
osoby zajmujące się zdrowiem zawodowo. Ale koleżanka, która "w jednej
dłoni trzyma zdrową sałatkę, a w drugiej martini"?
Żyjmy zdrowo. Z głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz