poniedziałek, 12 marca 2018

Na zdrowie!

Jako studenta miałam okazję uczestniczyć w wielu interesujących zajęciach. W zeszłym roku uczyłam się przydatnej, jak sądzę, umiejętności pisania przemówień. Z racji swojego kierunku studiów, chciałabym przedstawić owoc mojej półrocznej przygody z tą formą wypowiedzi. Będzie społecznie, ale też i profilaktycznie.

 

Na zdrowie!


Tymi słowami pragnę rozpocząć moje przemówienie, żywiąc nadzieję, że nie odbije się ono Państwu czkawką.


Jestem, tak jak i Państwo, obywatelem Polski. Jestem Polką i jako jednostka stoję dzisiaj przed Państwem. Powołując się zarówno na współczesne życie kulturowe, a także i najwybitniejszych mieszkańców tego kraju, stwierdzenie to powinno być dla nas, Polaków, klarowne i zrozumiałe niczym „dzień dobry”. 


Sto trzydzieści trzy lata temu, znakomity pisarz, zdobywca Nagrody Nobla, Henryk Sienkiewicz, rozpoczął pisanie pierwszej części trylogii, „Ogniem i mieczem”. O powieści tej wspominam nie przypadkiem, ale w tak konkretnym celu, z jakim zamierzeniem w sobotnie wieczory spotykają się młodzi chłopcy pod sklepem. Chodzi przecież o rozrywkę, dobrą zabawę, a to z pewnością gwarantuje nam lektura przepełniona akcją, a popełniona przez naszego rodaka. Skądinąd nie mam zupełnie jakiegokolwiek pojęcia, czemuż można by pomyśleć, że chodziło mi o pijacką noc? 


W tym sienkiewiczowskim dziele rozrywki jest pod dostatkiem. Ale też historii i bohaterskich czynów naszych rodaków. A to, my Polacy, bardzo lubimy. Proszę zatem przenieść się w czasie. Bądźmy niczym nakreśleni ręką pisarza, częścią powieści. Ulokujmy siebie między stepami. Ulokujmy siebie między bitwami. Ulokujmy siebie między bohaterami książki, w swych myślach przywołując obraz Zagłoby. Szlachcica wesołego, niedostatecznie szczupłego, o którego domniemanych czynach, którymi sam się sławił, można by napisać tomik poezji. Zagłoba wzbudza w nas sympatię. A nawet jeśli nie dane nam było przeczytać „Ogniem i mieczem” czy pozostałych części trylogii, ani nawet obejrzeć filmu, to każdy z nas o szlachcicu słyszał. Tak, Drodzy Państwo, jest nam to człowiek znany. Znany nie tylko z literatury czy nauki w szkole, ale przede wszystkim z autopsji. Bo któż z nas Zagłoby nie zna? Proszę mi wierzyć, że każdy kiedyś spotkał takiego Zagłobę na swej drodze. Bo czy nie zdarzyło się nam spotkać wesołego pana w średnim wieku, lubiącego się w tradycyjnej kuchni i mocnych trunkach? Czy nie zdarzyło nam się spotkać pana z sąsiedztwa, który sławi się w opowieściach o swych przygodach, a których nikt nie był świadkiem? Należałoby zatem, Szanowni Państwo, zastanowić się, co sprawia, iż człowiek ten wzbudza w nas sympatię czy poczucie więzi. Czy nie dlatego, iż widok chełpiącego się pijaństwem mężczyzny jest nam powszechnie znany? 


Tak. Lubimy Zagłobę, gdyż odzwierciedla on Polaka. Sienkiewicz ulokował w nim wszystkie cechy, powiedzieć by można, typowego Polaka. Człowieka, który od wieków jest taki sam.  Stereotyp człowieka, który wciąż bardzo dobrze radzi sobie nie tylko na arenie krajowej, ale też i tej międzynarodowej.

Tak. Lubimy się napić, bo tak nas wychowano. Bo wpaja się nam, że wysokoprocentowe trunki i mocna głowa to jeden z przymiotów polskości. Coś, z czego należy być dumnym.

Tak. Lubimy alkohol, bo jako słowiański kraj czujemy dzięki niemu bliskość z innymi słowiańskimi ludami. Wyzwala on w nas pokłady sympatii i uwalnia morze endorfin w kontaktach zagranicznych.

Tak. Lubimy coś mocniejszego, bo trunki nas osaczają. Zewsząd zalewają nas reklamy przedstawiające przyjemność picia. Wpajają nam, że dzięki alkoholowi niczym ambrozji, zyskamy super moce.

Tak. Lubimy afery procentowe. Każda publiczna osoba przyłapana na rozmowach po napojach wyskokowych staje się medialną uciechą. I chociaż gorszymi się widząc takie zachowanie, to z biegiem czasu zamiast oburzenia, uśmiechamy się na wspomnienie o nim.

Tak. Lubimy pić, bo takie mamy obyczaje. Bo nie wyobrażamy sobie imprez rodzinnych bez kieliszka, majówki bez piwa czy nieszampańskiego sylwestra. Bo głupio jest odmówić, gdy cały świat pyta: „ze mną się nie napijesz”?


A ja pytam Was, Szanowni Państwo: ilu z Was się z tym zgadza? Ilu z Was nie potrafi odmówić picia, chociaż nie ma wtedy ochoty na alkohol? Jak wielu z Was zapomina, jak wielkie zagrożenie płynie z pijaństwa?


Alkohol ma nad naszym społeczeństwem władzę. Alkohol jest okupantem, który niepostrzeżenie zakrada się do naszych domów. Zakrada się do naszych rodzin, zakrada się do naszych umysłów. Staje się dyktatorem, który chce, abyśmy żyli według jego zasad. Alkohol, jak dobry polityk, ma znakomity program wyborczy. Obiecuje szczęście, odwagę i dobre samopoczucie. Wielu ludzi o ideach na pozór zacnych poznał już świat w swej długiej historii. Wciąż opornie odkrywa koncepcję wszechobecnych trunków. Żołnierze w mundurach z „akcyzą” na ramieniu niczym wojskowe patrole ubiegłych dekad obserwują nasze społeczeństwo. Spotkać ich można na każdym rogu, spotkać ich można zarówno w dzień, jak i wieczorową porą. Żołnierze ci przeoblekają się w różne oddziały sił zbrojnych. Kamuflują się w butelkach, puszkach a nawet słodyczach. Nie zdajemy sobie sprawy, Obywatele, z jakim wrogiem przyszło nam walczyć. A walka trwa już od pokoleń. Poradziliśmy sobie ze Szwedami, hitlerowcami czy stalinizmem. Nie potrafimy walczyć z alkoholem. Jesteśmy zaślepieni, nie potrafiąc patrzeć na rzeczywistość własnymi oczami. Patrzymy na świat przez pryzmat wypełnionego po brzegi wódką kieliszka. Tylko nieliczni z nas stoją w opozycji do okupanta. Tylko nieliczni z nas dostrzegają zagrożenie, jakie płynie z niehumanitarnej polityki zaborcy. Pora otworzyć oczy! Pora otworzyć umysły i wybudzić się z amoku! Obywatele, Szanowni Państwo, pora wytrzeźwieć!


Spójrzmy na podwórkowego Zagłobę jeszcze raz. Możemy pośmiać się z takiego człowieka, który rozbawia nas idąc i zataczając się na każdym kroku. Możemy wysłuchać opowieści jego życia, co do prezentacji których jest śmielszy, będąc „pod wpływem”. Możemy nawet, egoistycznie, czuć satysfakcję, że jesteśmy od niego lepsi, bo linia naszego życia nie jest tak pochyła jak jego. Ale czy na pewno? Czy aby na pewno lepiej żyjemy? Czy zawsze reagujemy, gdy te alkoholowe oddziały atakują naszych rodaków?


Szanowni Państwo, nauczeni doświadczeniem musimy wiedzieć, że aby przezwyciężyć wroga, musimy się zjednoczyć. Alkoholika, omotanego nałogiem nie możemy zostawić samego sobie, a Polska przecież od stuleci skażona jest przez wroga tą chorobą. Wspieramy tych, którzy walczą z nowotworami, dodając im otuchy w chwilach zwątpienia. Pocieszamy tych, którzy zmagają się z konsekwencjami wszelakich wypadków. Angażujemy się społecznie i charytatywnie, wznosząc na wyżyny swe samopoczucie, odpychając od siebie tych, którzy popadli w niewolę. Nie chcemy zniewolonego społeczeństwa, zainfekowanego alkoholową dżumą, a jednocześnie niczym Piłat, umywamy ręce udając, że problem ten nas nie dotyczy.


A jednak każdy, kto sięga po wysokoprocentowe trunki znajduje się pod ostrzałem okupanta. Dysponuje on bronią tak precyzyjną, że często nie jesteśmy w stanie zorientować się, że użyto jej przeciwko nam. Alkoholik nie od razu staje się alkoholikiem, chociaż granicę tę, bardzo często trudno jest zaobserwować. Alkoholik nie przyzna się, że jest alkoholikiem. Nałóg będzie wysysał z niego życie, pozbawi go najmniejszego poczucia człowieczeństwa, doprowadzi do skrajnej rozpaczy, ale nie szepnie mu do ucha, że wszystkie egzystencjalne bolączki zawdzięcza alkoholowi. Alkoholik powie, że to nie alkohol jest jego problemem. Dyktator wytresuje go, wmawiając mu, że źródłem jego niepowodzeń jest rodzina, współmałżonek czy praca. Nałogowiec nie będzie wiedział jak bardzo okupant steruje jego życiem, wywołując frustracje tak wielką, że będzie zmuszony pić, aby zapomnieć o tym, że nie kontroluje już swojego życia. A my, Szanowni Państwo, musimy stać na straży i ciągnąć ku górze właśnie tych, którzy niepostrzeżenie spadają w dół, próbując zabrać nas tam ze sobą.


W pierwszej kolejności, alkohol zabiera nam naszą wolną wolę. Nie ogranicza się on ani do wieku, ani do płci. Przerażające jest to, że aż ponad ¼ młodego społeczeństwa, która prawnie nie może nabyć butelek z etanolem w środku, już poznała smak naszego wroga. Inne dzieci, nawet nie dostały szansy, aby o wolną wolę zabiegać. Co trzecia Polka będąc w ciąży, częstuje swoje nienarodzone dziecko trunkami, narażając je na fizyczne znamiona tego czynu. Ponad 80% naszych rodaków pije, z czego w przeważającym stopniu robią to mężczyźni. Najczęściej pijemy w zaciszu domowego ogniska, które to alkohol zagasza, zaciskając w gniewie pięści domownikom. Dzieje się tak, bo aż ponad połowa wszystkich przestępstw związanych z przemocą domową dzieje się pod wpływem tego wysysającego ludzkość napoju. 


Gdzie, Drodzy Państwo, w obliczu zagrożenia szukać ratunku? Kiedy powinniśmy zaniepokoić się piciem własnym lub naszych bliskich? Po czym poznać, że zawieramy pakt z diabłem?


Najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Pamiętajmy, że z okupantem możemy negocjować. Zdrowy rozsądek i oczy dookoła głowy sprawią, że uodpornimy się na działanie nieprzyjaciela. Każde podejrzane kroki wojsk alkoholowych musimy traktować jako sygnał ostrzegawczy. Po drugie odwaga. Niech śmiałość zabawy piórem nad historią naszego życia nie uczyni z niej dramatu, a opowieść przygodową. Wykażmy się męstwem w obliczu spotkań z napitkiem w monopolowym, czy zakrapianą biesiadą. Po trzecie, nie ignorujmy żadnych sygnałów, jakimi obdarza nas otoczenie. Nie pozwólmy, aby wróg opanował nas czy kogoś z naszych bliskich. Jeśli negocjacje są niemożliwe, zakończmy z nim definitywnie współpracę. Wystawiając się na próbę, prędzej czy później skazimy swe serce, kończąc jak literacki Zagłoba, który powiadał: „zawszem mówił, że gorzałka jeno tęgiej głowie służy”. Tylko jak, Szanowni Państwo, poznać, który z nas tęgą głowę ma? 




Zdjęcie Grafika: Grafika Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz