środa, 18 stycznia 2017

Quo vadis?

Chociaż słowa te, istotnie kojarzące się nam z jedną z powieści Henryka Sienkiewicza, odnoszą się do Jezusa Chrystusa, to dzisiaj jednak chcę skierować je do siebie - dokąd idziesz?  
Po co to robię?





A po to, żeby zastanowić się. Generalnie rozmyślanie nad życiem jest ważnym i stale obecnym punktem w moim życiu. Mogę nawet powiedzieć, że ponadprzeciętnym. Chyba nikt z moich bliskich nie wybiega rozwodami i analizowaniem tak bardzo ku przyszłości, ale i przeszłości. 

Ciągle zastanawiam się, do czego dążę. Po co robię to, co robię? Stale też analizuję za pomocą zysków i strat swoje dotychczasowe wybory, starając się wyciągnąć wnioski. Otóż bardzo często mam nieodparte wrażenie, że wybrałam źle. Będąc uczennicą gimnazjum żałowałam, że nie dane mi było uczyć się w innej szkole. Kiedy poszłam do liceum, które sama sobie wybrałam, ciągle zastanawiałam się, co mną kierowało, i czy przypadkiem w innej szkole, która też była obiektem mojego zainteresowania, nie byłoby mi lepiej? To samo wydarzyło się na studiach - praktycznie od razu po rozpoczęciu roku akademickiego już marzyłam o tym, ażeby przekroczyć progi innej uczelni. I tutaj moje marzenie się spełniło, stałam się studentką owej "innej uczelni" i znów zatracam się w poczuciu niespełnienia.

No i właśnie, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie potrafię cieszyć się z tego, co mam? Czemu ciągle mój umysł pracuje w myśl zasady "dobrze tam, gdzie nas nie ma"? Czy bierze się to wyolbrzymionych ambicji, niemożliwości docenienia tego, co się ma? 

Kiedyś usłyszałam, że powinnam być dumna z siebie. Nie jest to zdanie odkrywcze, bo jednym z ważniejszych punktów w regulaminie naszej egzystencji jest konieczność bycia z siebie zadowolonym. Bez tego nie możemy być w pełni szczęśliwi. No właśnie, mnie czegoś brakuje. Ciągle, stale, w każdej sytuacji. Mam nieodparte wrażenie, że gdzieś tam i gdzieś u kogoś jest lepiej. Ale nie u mnie. 

Pomimo takiego pesymistycznego myślenia, czasami mam przebłyski dobrych, bezchmurnych myśli. Na przykład genialnym wnioskiem, jaki powinnam powtarzać sobie częściej jest fakt, że każdy mój wybór (pod względem nie tylko edukacji), był czymś uwarunkowany. Na daną chwilkę. Nie bez powodu wybrałam dany kierunek - widocznie w momencie rekrutacji coś mną kierowało, coś było ważniejsze od reszty i w efekcie dokonałam zapisu na daną dyscyplinę. Ponieważ zmieniamy się, stale, ciągle pod wpływem różnych czynników, to prawdopodobne jest, że nasze zainteresowania, potrzeby i priorytety z przeszłości uległy zmianie i straciły z biegiem czasu na wartości. Ale w jednym punkcie zyskujemy - otóż dostarczamy nowych doświadczeń sobie samemu, a przy tym dokształcamy się, poszerzamy horyzonty i kto wie, może jednak nasze wybory nie pójdą na straty - staną się użyteczne w przyszłości. 

Dlatego rozejrzyj się. Jaki świat Cię otacza? Czy jesteś w nim szczęśliwy? A może tak jak ja, wciąż analizujesz i zastanawiasz się, dokąd zmierzasz? Jaką drogę już przebyłeś? Nie myśl o tym, co Cię w życiu spotkało, jako o głupocie, wyborach niemających znaczenia, traktuj wszystko co złe, niemądre i te cudowne chwile, i wybory jako wędrówkę, odkrywanie nieznanych terenów, poszerzanie świadomości. Pomyśl raczej, że "nic nie dzieje się bez przyczyny", a kiedy ktoś zapyta Cię, "dokąd idziesz?", cytując Dawida Podsiadło odpowiedz: "w dobrą stronę".

3 komentarze:

  1. Cześć ;) przypadkowo otworzyłem stronę z Twoim blogiem i przyznam, ze nie chciałem nawet czytać żadnego wpisu, lecz moją ciekawość wzbudziła nazwa "Miętowy Kokos" (o którym poczytałem więcej w zakładce "o blogu")
    Doświadczam podobnych myśli: do czego ja właściwie dążę? Co mną kieruje? Ciagle myśle o tym co było i o tym co mogłoby się wydarzyć...
    Sam sobie stawiam te same pytania i szukam odpowiedzi... jako nieszczesliwie zakochany mam trudne zadanie ponieważ myślałem ze już znalazłem jeden podpunkt: miłość! ... jak sie pozniej okazało to było tylko złudzenie... wracając do tematu ;) ścieżkę naszego życia wyznacza nam Bóg, wątpliwości pojawiają sie zawsze, nawet kiedy dokonujemy wyboru to nie bez powodu jest to ten konkretny ;) słusznie: nasze wybory nie pójdą na straty. Może to jest tak, że aby rozwiać nasze wątpliwości, rozważania czy poglądy potrzebujemy drugiego człowieka? Może to on/ona da nam to czego szukamy? A może po prostu wystarczy myśleć: Uśmiechnij sie bo to dopiero początek wspaniałej przygody?
    ...
    Gentleman z okolicy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gentlemanie z okolicy :)
      Jest mi niezmiernie miło czytać takie słowa - szczególnie o tym, że dokonałeś wyboru, i zachęcony tytułem, przeczytałeś mój wpis :). No właśnie, dokonałeś jakiegoś wyboru, wyboru, który ostatecznie zachęcił Cię do podzielenia się swoimi refleksjami. Bardzo dobrze, że wspomniałeś o Bogu. Uważam tak jak Ty, że to Bóg wyznacza nam ścieżkę życia. On podsuwa nam różne propozycje, jako dobry Ojciec wskazuje kierunek, ale ostateczny wybór pozostawia nam, nigdy jednak nie kieruje nas w złą stronę. Być może Bóg na Twojej drodze postawił niespełnioną miłość, aby Cię czegoś nauczyć. Abyś z tego doświadczenia czerpał jak najwięcej. Jak myślisz, co chciał Ci przez to przekazać?
      "Uśmiechnij się" z ostatniego zdania jest niezwykle ujmujące, pełne nadziei i pozytywnego nastawienia. Tym się kieruj - czy to w samotnych rozważaniach, czy to w długiej rozmowie z drugim człowiekiem i śmiało wyciągaj wnioski :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witaj!
    Ja rownież się cieszę :)
    Myślę że Bóg na kartach księgi mojego życia zapisał juz to co mnie jeszcze spotka. Myślę, że znaki, które mi zostawia dają mi nadzieję, nadzieję na szczęście.

    Pozdrawiam!
    Gentleman z okolicy

    OdpowiedzUsuń