czwartek, 13 sierpnia 2020

ØRGANEK - dawca organów

Dawniej faktycznie, nazwisko tworzyło się przez zawód, jaki się wykonywało. Trzeba mieć niezły tupet, by było odwrotnie. Chociaż Tomasza Organka, lidera zespołu Organek zobaczymy z gitarą w dłoni a nie grającego na organach, to przecież nazwisko muzyka nasuwa jeszcze jedno skojarzenie.


Zabiorę Was do krainy muzycznej opowieści...

Rozpocznijmy zatem naszą przygodę w stolicy, bo czemu by nie. Określający się (nauka także) jako młodzi wciąż ludzie przed trzydziestym rokiem życia, spędzają letnie wieczory sącząc drogie drinki i zajadając się lekkimi sałatkami w - zdających się na pierwszy rzut oka ekskluzywnych, ale tylko modnych, warszawskich knajpach. Wkraczający w dorosłe życie spotykają się tam regularnie, porobią parę fot na Instagrama, czasem wywiąże się między nimi ciekawa rozmowa, częściej jednak po prostu napiją się spędzając czas ze sobą, albo pod tzw. ladą, wymienią się czymś innym, kiedy upewnią się, że nikt nie patrzy. Oh, jakże się mylą, biedni. Ani ona nie spuszcza wzroku z jego twarzy, ani on nie może przestać spoglądać jej w oczy. Dzielą ich dwa stoliki, ale wiedzą, że ten wieczór będzie długi i, że spędzą go razem. On delikatnie gładzi swój zadbany zarost i nerwowo pociera dłoń o kolano, ona zalotnie spogląda na niego zastanawiając się, czy aby na pewno ma odpowiednio krótką spódniczkę. 


Jakże szalone chwile spędzili ze sobą. Po miesiącu cały internetowy świat już wie, że to co ich łączy nie jest przypadkiem. Obsypują znajomych atencyjnymi zdjęciami, ona z miłości zrobiła sobie słodki tatuaż pod lewą łopatką. On zrobiłby dla niej wszystko - dlatego też określił na Facebooku status związku, co wiązało się z nieprzyjemnymi wiadomościami od kilku koleżanek. Nawet im nie odpisał, niewdzięczny. On ją kocha i jest gotów na wszystko, aby jej nie stracić. On tak bardzo chce dać jej tak wiele. Tak chłopcze, uważaj o co prosisz. Nie zapominaj, że życzenia czasem się spełniają. 


On doskonale pamięta moment, kiedy ona oznajmiła mu, że na weekend wyjeżdża w rodzinne strony. Rozumiał to, chociaż sam rzadko opuszczał Warszawę. To miała być pierwsza wolna sobota. Bez niej. Czuł ogromną pustkę w sobie, kiedy w piątkowe popołudnie wychodził z pracy. Odwiózł ją na dworzec centralny, pożegnał namiętnym pocałunkiem a potem wrócił do wynajmowanego mieszkania na Mokotowie. Wieczorem snuł się między sypialnią a kuchnią. Nazajutrz spał dłużej niż zwykle. Cały dzień zerkał w telefon - nie była aktywna na Messengerze. Czuł się niespokojny, ale jak wiecie już z początków opowieści - wiedział jak doskonale radzić sobie ze stresem. Ona z resztą też. A myślicie, że czym sobie wzajemnie zaimponowali? On wieczorem umówił się z kolegami na piwo, chociaż wiedział, że "akcja" może rozwinąć się różnie. Poszli nad Wisłę, bo tam był bar, w którym podobno leci fajna muzyka. Kiedy przekroczyli próg nadrzecznej knajpki i wlali już w siebie więcej płynów niż prawdopodobnie wynosi stan Wisły, coś pękło. W nim. Pękła też szklanka, którą wtedy trzymał w dłoni. Nie skaleczył ręki tak mocno, jak mocny był jego uścisk, ale kiedy w drugim końcu sali dojrzał ją w ramionach innego, nie potrafił zatuszować rany, którą ona właśnie mu zadała.


Potrząsnął dłonią jakby chciał upewnić się, że na pewno żaden z fragmentów szkła nie wbił mu się w nią. Żwawym ruchem drugiej dłoni odsunął od siebie jednego z ziomali, a potem jeszcze bardziej energicznie udał się w jej kierunku. Wściekłość owładnęła całe jego ciało i zupełnie nie pasowała do jego śnieżnobiałego obuwia. Szarpnął ją za włosy, a potem złapał za ramię i przyciągnął w swoją stronę. Spojrzała na niego wzrokiem, którego nie znał wcześniej. Był pusty i zimny. Uśmiechnęła się szyderczo, a on zwrócił uwagę na rozmazaną na jej ustach szminkę. Koleś, z którym siedziała nie odezwał się ani razu. Patrzyli tak na siebie i wtedy on zrozumiał, że to co ich łączyło właśnie przechodzi do przeszłości. Puścił ją i odepchnął tak, że upadła na siedzenie. Przez chwilę chciała za nim pobiec, ale się powstrzymała. On wyszedł na zewnątrz i dysząc ciężko poprzysiągł, że jej nie wybaczy.


Od godziny siedział w mieszkaniu, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Wiedział, że to ona. Z jednej strony chciał jeszcze raz ją zobaczyć, sprawdzić, czy znów spojrzy na niego chłodno, czy jednak dla własnego komfortu nie wpuszczać jej, aby utrzymać emocje na wodzy. Długo pukała. Prosiła i błagała, aby z nią porozmawiał. Czy wiecie, że ich rozmowy można by policzyć na palcach jednej ręki? Kiedy w końcu zapadła męska decyzja - "niech wejdzie", uchylił jej drzwi, a ona rzuciła tylko: "zaraz porozmawiamy, ale najpierw muszę siku...". Wbiegła do łazienki i barykadując się w niej zaczęła robić mu wymówki, usprawiedliwiając przy tym swoje zachowanie. On milczał. Usiadł na brzegu kanapy i uważnie słuchał wszystkiego, co ona ma mu do powiedzenia. Dowiedział się kim jest nowy jej przyjaciel, że trwa to od dwóch tygodni i że w zasadzie jest od niego lepszy we wszystkim. Bo tamten się starał, naprawdę się starał. On spojrzał na swoją poranioną wcześniej dłoń, a potem wzrok przerzucił na drzwi łazienki. Jak za mgłą, przez szybę widział jej kontur. Widział dokładnie jak wymachuje rękoma, akcentując każdą jego wadę. Uśmiechnął się pod nosem. Pogodzony z każdym zarzutem, wstał i poszedł do kuchni. Rozejrzał się dookoła siebie, a potem chwyciwszy najostrzejsze narzędzie, jakie tylko miał, cierpliwie wyczekiwał końca monodramu. Wiedział przecież, że ona kiedyś wyjdzie z tej łazienki...


Pamięta, on doskonale pamięta ostatnie jej spojrzenie. Kiedy patrzył na ulatniające się z jej oczu życie, przypomniał sobie jej uśmiech tego wieczoru, kiedy dojrzał ją siedzącą przy stoliku, sączącą piwo z sokiem. 

Pytany o motywy, mówił... że nie pamięta. 
Czas nie działał na jego korzyść. Często widział ją w snach. Czasem też miał poczucie, że w tym wszystkim była i jego wina. 


Morał tej historii jest jeden. No, może dwa.
Nie mylcie miłości z niemiłością.
Nie zapominajcie o szacunku.




I chociaż może się tak wydawać - post nie zawiera lokowania produktu. 
Nie jest też sponsorowany. To wyraz sympatii :)




Zdjęcie Grafika - Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz