niedziela, 7 lutego 2021

Cyrkulujący przechodzień

Groźna i gwałtowna śnieżyca zbliża się do Warszawy – właśnie taki komunikat przeczytałam. Mnie jest tak dobrze i wygodnie, kiedy wyglądając przez okno mogę napić się ciepłej herbaty i ogrzać narzuconym na ramiona kocem.

A przecież mogło być zupełnie inaczej. Mogłam wyjść na długi spacer, zła pogoda mogła zastać mnie gdzieś za rogiem ulicy. Mroźne powietrze mogłoby poprzecinać moją skórę, z której stróżkami sączyłaby się krew. Mogłabym przeziębić się i przestraszyć nagłą zmianą pogody. Mogłam przecież nie przeczytać ostrzeżenia, komunikat taki mógłby się równie dobrze wcale nie pojawić.

Nie zawsze przecież wiemy, ostrzeżeni, co robić. Ile razy w ciągu miesiąca musimy ryzykować? Każdego dnia kalkulujemy i zastanawiamy się, podejmując decyzje dotyczące nawet błahych spraw. Decydujemy o wszystkim, począwszy od tego, co zjemy na śniadanie – i czy w ogóle je zjemy, do tego, jakimi wartościami kierować się będziemy w życiu.

Nie każdy ma taką możliwość. Są ludzie, którzy nawet mimo zasłyszanych komunikatów – nie mają gdzie się ukryć. Nie ochronią się przed śnieżycą, nie zakryją twarzy przed lodowatym powietrzem, a za rogiem na pewno trafią na nagły podmuch wiatru. Cyrkulują, niczym to powietrze między nami. Mijamy ich czasem w naszej świadomości, ale dopóki nic nie mówią – są tylko przechodniami, ludźmi, których sporadycznie spotykamy.

Herbata ostygła, a na policzku został ślad po łzie. Wiatr się wzmaga. Samochodów coraz mniej, coraz więcej świateł zapaliło się w oknach okolicznych wieżowców. Na ulicach widzę już tylko kilka osób. Czy mają gdzie uciec przed zbliżającą się zimową pogodą? Czy w ten wietrzny i mroźny wieczór ktoś usłyszy, że idą? Czy ktoś ich ostrzegł?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz