piątek, 1 września 2017

Mózg czy uroda?

Przewijam tablicę na Facebooku milion razy dziennie. Pośród tych, polubionych przeze mnie stron, od czasu do czasu natknę się na reklamę lub posty udostępnione przez znajomych. A wśród wszystkich tych informacji, większość opiera się na...


 ...cielesności. I tam lajków jest najwięcej. Trochę to smutne, zważywszy na to, jak łatwo w dzisiejszych czasach zdjęcie przerobić, dodając gdzieniegdzie wypukłości, tylko po to, by odjąć je w innym miejscu. No i cóż. Patrząc na takie fotografie spoglądam w lustro i nie widzę tego samego. Nie dałabym sobie "lajka". 

Dzieje się tak, ponieważ nie pasuję do kanonu współczesnej urody. Nie mam sztucznych rzęs, więc nie falują one zalotnie niczym firanki. Nie wyglądam jak kolejna siostra bliźniaczka Natalii Siwiec czy Moniki Pietrasińskiej. A kiedy rozmawiam z innymi ludźmi mam pewność, że patrzą mi w oczy, i razem z Shakirą śpiewam "na szczęście moje piersi są małe i skromne, więc nie pomylisz ich z górami".

Znam wiele wspaniałych i fascynujących kobiet, które mają podobne rozterki. Są naprawdę niezwykłe i inspirujące, a zupełnie brakuje im pewności siebie i odwagi, aby zawojować świat. Wszystko opiera się na tym, że: "nie wyglądam", bądź: "ta to jest świetna". A ja patrzę - raz w lewo, raz w prawo, spuszczając wzrok. Widzę ich hipnotyzujący czar, w duchu podziwiając i zazdroszcząc urody, i nie mogę nadziwić się, jak my, kobiety, lubimy się poniżać. 

Ta sama koleżanka, która narzeka na swoją figurę, piecze przepyszne ciasta, jest niezwykle zorganizowana i wiem, że w przyszłości będzie wspaniałą panią domu. Inna, narzekająca na puszące się włosy, gdyby mogła, swoimi prospołecznymi uczynkami obdarowałaby cały świat. A ja z dumą spoglądam na jej zapał do pracy. Jeszcze inna znajoma, żali się na cellulit, ale nikt tak jak ona, nie potrafi wywołać uśmiechu na twarzy swoich bliskich, służąc dobrą radą. Jednak, kiedy przyglądam się im, widzę, że one nie zauważają tego, co ja. Dostrzegają mankamenty wyglądu, jakby od tego, czy mają kształtną pupę, zależeć miało całe ich życie. 

Wszystkie one są mądre, inteligentne, posiadają ogromną wiedzę i szereg doświadczeń. Każda z nich jest dobra w czymś innym, a ich mózgi przypominają wydmy w Łebie. Ich życiowymi priorytetami nie jest kolekcjonowanie markowych zegarków, tworzenie stylizacji na cały tydzień i odkładanie pieniędzy do skarbonki na nowy zabieg medycyny estetycznej. Mózgowe dziewczyny, bo tak je określam, znają umiar. Chcą być zadbane i olśniewające, i tak to co zewnętrzne, dzielą z tym, co znajduje się w środku. Przez to nie są idealne wizualnie. Bo część piękna chowają pod skórą z piegami. 

Mózgowe dziewczyny są jak Kinder Niespodzianki. Wszystko to, czego potrzeba i co jest wartościowe, mają w sobie. Nie na sobie. Być może dlatego ten wyrób Kindera zakazany jest w Stanach Zjednoczonych. Tam wśród celebrytek więcej jest wydmuszek i zoperowanych klonów, dla których liczą się tylko torebki od Chanel i kieliszek szampana do śniadania.

Każda mózgowa dziewczyna się boi. Ciągle kalkuluje, zastanawia się... myśli. Nadmierne kontemplowanie sprawia, że takie kobiety schodzą na ścieżkę pesymistycznego egzystowania, więc uważają, że są gorsze od tych kobiet, które oszczędzają sobie tej przyjemności ćwiczenia umysłu. Mózgowa dziewczyna boi się, że jest od wydmuszki gorsza, mniej atrakcyjna dla płci przeciwnej. A nie jest. Mózgowa dziewczyna zapomina, że mężczyźni mimo, że lubią popatrzeć na ładne obrazki, to z samymi ozdobnymi malowidłami na ścianie nie przeżyją życia. Ładnymi widokami się znudzą, a inspirujące rozmowy, będą ich ciekawić i intrygować przez wiele dekad. 
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz