wtorek, 23 stycznia 2018

Atak Paniki

To co przydarza się niespodziewanie może albo uszczęśliwić, albo wywołać... niekontrolowany wybuch?




"Atak paniki" jest jak maść rozgrzewająca. Początkowo intryguje, ale nie chcesz jej używać, oglądając zwiastun. Kiedy jednak skupisz się na wieczku i dokładnie prześledzisz po co się tę maść smaruje i w jakiej dawce - podejmujesz ryzyko. Film, niczym ta zimna i lepka maź, z minuty na minutę podnosi temperaturę.  Ale czy złagodzi ból?

Ból egzystencjalny - stan, w którym ciężko jest pozbierać porozrzucane po podłodze myśli. Znasz to uczucie? Rozglądasz się w otępieniu, nie mogąc racjonalnie ocenić tego, co dzieje się wokoło. Krew odpływa, aby za chwilę uderzyć jak tsunami do głowy. Mroczki przed oczami, głosy ludzi zagłuszone własnym biciem serca. Jeszcze moment i eksplodujesz, ale zaraz, zaraz... przypominasz sobie, że istnieje coś takiego jak oddech. I wtedy koniec. Atak paniki. Próbujesz z nim walczyć, ale bezskutecznie. Oczy wypełniają się łzami, głos się łamie, drżysz...
A potem cisza, spokój i kilka ciepłych łez wędrujących leniwie po policzku.
Pewnie, gdyby życie było prostsze i nie mielibyśmy tylu sekretów... ale po co gdybać.

Taki właśnie jest ten film. Nabiera rozpędu, zanim jeszcze rozsiądziesz się w fotelu. Poznajesz głównych bohaterów i bawisz się razem z nimi. Każdy z nich jest inny, więc jak w sklepie z lodami - każdy widz znajdzie smak dla siebie. Wszystkie kubki smakowe pobudzone, jednak kiedy zdecydujesz się połączyć wszystkie rodzaje deseru, możesz nie wytrzymać tej eksplozji.

Tę wariację na temat emocjonalnych smaków zafundował nam Paweł Maślona. Dzięki sprytnemu zabiegowi, mamy możliwość prześledzenia na ekranie przeplatania się zręcznie scen i poszczególnych ujęć. Czasem można się pogubić - gdzie kończy się jedna scena, a zaczyna druga. Ta magiczna filmowa sztuczka jedynie dopełnia fabułę produkcji, łącząc ją w spójną całość.

Na ekranie zobaczymy Artura Żmijewskiego, Aleksandrę Pisulę, Magdalenę Popławską, Dorotę Segdę, Bartłomieja Kotschedoffa, Julię Wyszyńską i Grzegorza Damięckiego w rolach głównych. Jeśli będziemy uważni, to naszym uszom nie umknie znakomita muzyka Chopina, będąca wisienką na torcie filmowej cukierni. Aktorstwo na wysokim poziomie, a do tego twarze, które jeszcze się nie przejadły. 

Kiedy widzimy to, co serwuje nam Maślona, nie sposób nie zaśmiać się widząc sytuacje i bezradność ludzką tak bardzo znane nam z życia. To jak śmiech przez łzy, zironizowana komedia, odurzająca dramatyzmem. Nie jest to kino ani lekkie, ani ciężkie. Proporcje zostały zachowane. Bo pewnie gdyby było inaczej, to albo wyszłabym z kina zupełnie znużona, albo i mnie dopadłby atak paniki. A tak się na szczęście nie stało. Trochę relaksu i odrobina przerażenia! Kusząca propozycja, prawda?






Zdjęcie Grafika: Grafika Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz