niedziela, 22 lipca 2018

A w piątek było tak...

20 lipca 2018 r. zapamiętam jako szczególny dla mnie dzień. Wieczorem, z lekką tremą, miałam możliwość zaprezentowania swoich utworów podczas własnego wieczorku poetyckiego. Jak było?

 
Było ekscytująco. Nie przywykłam jeszcze do tego, że to ja jestem w centrum - mam widownię, która wpatrzona we mnie, słucha. Zupełnie inaczej jest, kiedy wrzucam tutaj swoje wiersze, one widnieją na blogu, a każdy może do nich zajrzeć o każdej porze dnia i nocy. 20 lipca wszystko było takie jasne i klarowne - działo się tu i teraz. Ja, moje wiersze i słuchacze. Moment, który wypełnił moje serce radością, a jednocześnie okrył wstydem. 

W piątek starannie wybrałam kilkanaście utworów, ułożyłam włosy i zrobiłam makijaż. Wyprasowałam koszulę, założyłam spódniczkę w jednym z ulubionych kolorów i biorąc głęboki oddech, wiedziałam, że zbliżająca się godzina 20:00 na długo pozostanie w mojej pamięci. Podekscytowana, a jednocześnie zestresowana przekroczyłam progi restauracji Le Cidre w Częstochowie. To właśnie w tym urokliwym miejscu odbyło się owe wydarzenie. 

Chociaż zaszczytem dla artysty jest móc przed publicznością zaprezentować swoją twórczość, to nagle poczułam się nieswojo. Każda przelana na papier myśl, każde emocje ulokowane w formie wiersza są pewnego rodzaju nagością pokazywaną światu. Nie jest to nagość cielesna, do której w zasadzie przywykliśmy już kulturowo, ale nagość duchowa, którą również pochłaniamy każdego dnia. Siedząc przed słuchaczami i czytając im swoją poezję czułam się, jakbym chirurgicznie otworzyła własną klatkę piersiową i pozwoliła patrzeć jak bije moje serce. Ciekawe doświadczenie. 

Zdaję sobie sprawę z tego, że współcześnie artystyczne zainteresowania lokujemy w innych niż poezja, dziedzinach sztuki. Tym bardziej jest mi miło, że miałam z kim dzielić ten wspaniały dla mnie czas i emocje. Dziękuję. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz