środa, 4 lipca 2018

Zapałki

Jestem fanką świec. Uwielbiam roztaczającą się w pomieszczeniach woń, która otula zapachem, relaksuje i sprawia, że na mej twarzy jawi się uśmiech. Czasami jednak mam problem, aby świecę zapalić, a winne temu są zapałki...



Kiedy ostatnim razem próbowałam uzyskać płomień okazało się, że jest to żmudna czynność, ponieważ żadna z trzymanych przeze mnie zapałek nie chciała zapłonąć jasnym płomieniem. Denerwowałam się strasznie, bo nie chciały współpracować ani same zapałki, które co i rusz łamały się jak drzewa przy silnym wietrze, ani siarkowy pasek opakowania, nie pozwalając wywołać palnej iskry. W efekcie zmarnowałam pół paczki.

Kiedy tak odpalałam zapałkę za zapałką zrozumiałam pewną rzecz. Pamiętam moment, kiedy jako dziecko uczyłam się wskrzeszać ogień. Mimo, że wtedy też nie zawsze mi się udawało, to jednak żadna zapałka się nie złamała. Pasek, dzięki któremu możemy wzniecić ogień też był jakiś inny. Wszystko było bardziej solidne, stworzone lepiej, jakby bardziej dopracowane. I właśnie przez pryzmat wspomnień zrozumiałam, że z nami, ludźmi, jest zupełnie tak samo. Jesteśmy jak te zapałki, które - nie chcą płonąć i które stale się łamią.

Tak nas tworzą w fabrykach - może pół żartem, pół serio. Chodzi mi przede wszystkim o dobra, w jakie ubogacają nas rodzice. Brakuje solidnej konstrukcji, dzięki której wzrastające dzieci byłyby "jakościowo" bardzo dobre.

Przyglądam się i rodzicom, i ich pociechom. I mogę porównać to, jak traktuje się dzieci teraz z tym, jak obchodzono się z dorastającymi dwie dekady temu, kiedy sama byłam dzieckiem. Niestety dostrzegam kolosalną różnicę. I boję się, że będzie gorzej. Rzadko spotykam rozsądnych dorosłych, dla których wychowanie dziecka naprawdę coś znaczy. Tak jakby sądzili, że maluchy same zajmą się swoim rozwojem, bo dorosłym doskwiera brak czasu, aby o tym pomyśleć.

Najsmutniejszy jest brak miłości. Może i dzieci są kochane, ale to rodzicielskie uczucie nie jest im zupełnie okazywane. Obserwuję też brak rozmowy, tak jakby uważano, że dziecko jest za małe dla takich luksusów. A tylko miłość i rozmowa z drugim człowiekiem budują nas samych. Możemy na to patrzeć z perspektywy osób dorosłych. Jak się czujemy, gdy brak nam kontaktu z drugim człowiekiem i sympatii? To jak ma się czuć dziecko?

Czym skorupka za młodu... jak trafne jest to powiedzenie. Tak właśnie jest i będzie. Wymagamy od dzieci i młodzieży, ale dorastający, bez odpowiedniego podłoża nie wiedzą czego od nich wymagają starsi. Jak mają nie być egoistami, skoro rodzice nie dali im wystarczająco czułości, aby kochać innych ludzi? Jak mają dbać o szacunek wobec dorobku kultury, dbać o pamięć, cenić to co cenne, gdy zapominamy zaszczepić w nich pewne wartości? 

Obyśmy, jako zapałczarnia nigdy nie zginęli. Nie jest za późno, aby zmienić sposób produkcji. I abyśmy nigdy się nie łamali w swym człowieczeństwie, zawsze mogąc rozpalić każdy ogień. Życie w mroku, to żadne życie...

"Życie bez Wiary, bez dziedzictwa, którego się broni, bez podtrzymywania Prawdy w nieustannej walce, to nie jest życie, lecz wegetacja. My nigdy nie powinniśmy wegetować, lecz żyć!"
bł. Pier Giorgio Frassati

Czyli... abyśmy zawsze płonęli jasnym płomień...









Zdjęcie Grafika: Grafika Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz