piątek, 10 marca 2017

Abójstwo

Obiecałam sobie, że nie będę poruszała tego tematu na blogu. Jest to kwestia na tyle drażliwa, że samo otwarcie ust, bez wypowiedzenia ani jednego słowa zsyła nas na trudną ideologicznie wojenną ścieżkę. Dlatego najdelikatniej jak tylko potrafię chciałabym zamknąć w kilku akapitach to, co czuję i obserwuję, szczególnie na tle wydarzeń ostatnich miesięcy - bez osądzania.




Otóż żyjemy szybko. Dnie, tygodnie, miesiące - a nawet lata przelatują nam przez palce. Brakuje nam chwili wytchnienia, refleksji, chcąc podążać za ciągle rozpędzoną rzeczywistością. Jako, że jesteśmy ludźmi, a nie robotami, często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że taki tryb życia nas przytłacza i niszczy to wszystko, co mamy w sobie najpiękniejsze.

Skoro życie jest szybkie - to chcemy żyć szybko. Każda społeczna jednostka nie chce pozostać w tyle, dlatego dopasowuje się do świata - napędzanej machiny. Wszystko co przynosi nam los i o co sami walczymy chcemy do tej machiny dopasować. Dlatego często spiesząc się, robimy coś "byle jak". Nasza egzystencja w tym całym chaosie jest jak "fast food" - może i smaczna, ale bez wysiłku, bez wartości odżywczych, bez satysfakcji. Dostajemy, to co chcemy łatwo - zamawiamy jedzenie w restauracji, skupiając się na swoich potrzebach, nie widząc wysiłków osób, które podają nam hamburgera. "Nie gotujemy" naszego życia - nie dobieramy składników, nie wczytujemy się w przepis i nie spędzamy czasu w kuchni przygotowując posiłek, bo szkoda nam na to czasu i naszej energii.

Jakież to piękne, żyć łatwo i przyjemnie. Ale czy jest to prawdziwe życie? Czy nie uważamy, że prawdziwość istnienia to nie tylko "prześlizgiwanie się" bez problemów w przyszłość? Ja wiem - każdy z nas chce mieć najlepszą ziemską wędrówkę, jednak biorąc z niej tylko to co dobre, nie można jej nazwać prawdziwą egzystencją. Nie potrafimy być wobec życia konsekwentni i brakuje nam poświęcenia.

Kilka lat temu, kiedy moje życie było trochę inne niż jest teraz, bardzo nie chciałam zsyłać istnienia na ten świat. Uważałam, że jest on okrutny i niesprawiedliwy, dlatego nie wyobrażałam sobie, wypuścić małej istoty niczym bezbronnego zwierzęcia na pożarcie lwów. Dzisiaj, po wielu lekcjach zagłębiania się w siebie, uważam inaczej. Rzeczywistość przestała być straszna, nabrała wiele kolorowych barw, którymi chciałabym nasycić małe istotki.

Każdy, kto choć odrobinę jest szczęśliwy i pełen spójności sam ze sobą inaczej będzie postrzegał świat niż ten, któremu tego brakuje. Cechy te uzupełniają się - kiedy pojawia się w nas integralność, harmonia i lekkość na sercu to automatycznie pojawia się szczęście i empatia, wobec siebie i wobec innych. Na świat patrzymy wtedy inaczej, i w inny sposób postrzegamy egzystencję swoją, ale także innych ludzi. Spójność ta sprawia, że mimo szybkiego tempa życia - sami spędzamy czas w kuchni, unikając "fast foodów". 

I do czego zmierzam w tym wpisie - cały on odnosi się do mojej refleksji na temat aborcji. Aborcja, z jakichkolwiek powodów nie byłaby wykonywana - to zabójstwo - abójstwo. Nie zabija ona tylko matek, dzieci, ale i całe społeczeństwo. Konflikty ideowe wprowadzają rozłam między ludźmi, temat życia zamiast łączyć ludzkość, rozdziela ją.

Nie osądzaj poglądów, ale zajrzyj głęboko w swoją osobę. Jeśli zgadzasz się z moimi myślami, zacznij od siebie - od człowieka w lustrze - czy jesteś szczęśliwy, czy żyjesz w zgodzie ze sobą? A jak traktujesz życie - kreujesz je sam, czy traktujesz jak "fast food"? Zajrzyj w siebie tak głęboko, abyś potrafił znaleźć pełną odpowiedź dotyczącą tego, dlaczego jesteś za, czy przeciw aborcji. 
Moją opinię już znasz. 



Uważam, że nie mogłam pominąć tego tematu, patrząc na tematykę mojego bloga. Opowiadam w nim o życiu - a płód w łonie matki, to też życie, które ma już swoją historię i miejsce w tym świecie. Nie osądzam nikogo, nie moralizuję - nie mam nadzwyczajnie do tego prawa. Wyrażam tylko to, co sama czuję.


Zdjęcie źródło: Grafika Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz