środa, 1 marca 2017

Niezłomnym

Lubię ciche wieczory, kiedy spędzając czas w samotności mogę rozmyślać godzinami, wpatrując się w powoli zasypiające za oknem miasto. Czasami nawet jeden bodziec potrafi rozbudzić moje serce i pozwolić mu zanurzyć się w głębokiej refleksji. Ostatnio takim impulsem stało się wspomnienie.


Ponieważ dzisiaj 1 marca - moich myśli nie zaprzątają urodziny Justina Biebera, ale nasz polski,  Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Święto ludzi, o których dowiedziałam się zbyt późno, bo zaledwie kilka lat temu...

Od kiedy pamiętam lubiłam historię Polski i lubiłam słuchać mądrzejszych ode mnie, którzy potrafili w niebanalny sposób przekazywać swą historyczną wiedzę. Uważam, że dyscyplina ta jest jednym z ciekawszych przedmiotów szkolnych, który daje mądry i interesujący ogląd na współczesność. W hierarchii dziedzin, z jakimi miałam styczność w swej początkowej edukacji, historia, od szkoły podstawowej, zajmuje u mnie miejsce na podium. Być może zawdzięczam to bratu, który jako najstarszy z rodzeństwa, zafascynowany losem dziejowym naszej ojczyzny, od najmłodszych lat zasypywał mnie najróżniejszymi informacjami, które od zamierzchłych czasów stawały się bardziej lub mniej znaczące dla Polski. To właśnie dzięki niemu poznałam Żołnierzy Niezłomnych. W szkole natomiast, nasz historyk organizował wystawy odnoszące się do różnych minionych faktów, które niestety, jak wynikało z moich obserwacji - nie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem. Tak więc nie za wiele czerpałam wiedzy z tego źródła, w szkole o Wojsku Niezłomnym nie nauczyłam się zbyt wiele.

Ku mojej ogromnej radości, ale i ciągłym poczuciu niedosytu wystarczającej wiedzy, w ubiegłe wakacje miałam okazję być, czuć, przeżyć - ducha historii, ducha patriotyzmu, całą pulę wzruszeń - podczas pogrzebu Danuty Siedzikówny "Inki" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka", 28 sierpnia, w Gdańsku. Dla mnie to wspaniały sposób poszerzania wiedzy - być i móc doświadczyć czegoś na własne oczy. O ile nie miałam nigdy problemów z ulokowaniem swojej osoby w różnych wydarzeniach dziejowych wcielając się mentalnie w odczucia ówczesnych ludzi, tak te powojenne zdarzenia z Niezłomnymi na czele, nie wiedzieć czemu, były dla mnie poznawczo-niedostępne. Dziś już wiem, że - nic nie dzieje się bez przyczyny, i musiałam olśnienia doświadczyć bezpośrednio uczestnicząc w dotyczącym tej tematyki zdarzeniu.  Ci dwaj Żołnierze Wyklęci, którzy po siedemdziesięciu latach niegodnego pochówku, w końcu w zaszczytny sposób spoczęli w spokoju, przypomnieli mi o jednej bardzo ważnej rzeczy - że miłość jest wieczna. Miłość - w tym wypadku do ojczyzny - nie ma terminu ważności.
 
Po dokładnie siedmiu dziesięcioleciach, ja, i inni ludzie, którzy przybyli do stolicy województwa pomorskiego, by pochować bohaterów-rodaków, doświadczyliśmy tej miłości. Skąd to wiem? Widziałam to i czułam. W tamtym momencie, kiedy rozbrzmiewał wyśpiewany hymn i niebo dookoła przybrało biało-czerwoną barwę, przejęcie i poruszenie na naszych twarzach automatycznie przeniosło nas do roku 1946, kiedy to właśnie Inka i Zagończyk oddawali swoje życie. Czułam coś, co zapewne czuje się tylko wtedy, gdy jednoczą się krajanie, aby wspólnie wyrazić swoją narodową przynależność. To uczucie to ogromna siła i rozczulenie, według mnie porównywalne do emocji, jakie towarzyszą dzieciom tulącym się do piersi matki.

Dlatego dzisiejsze święto jest dla mnie szczególne w tym roku - bo w końcu zapełniłam tę pustkę w sercu, czując zjednoczenie z Bohaterami Niezłomnymi. Jako Polka, moje serce i dusza, gdziekolwiek na świecie bym nie była, zawsze pozostaną wierne ojczyźnie. Dzięki temu jednemu sierpniowemu dniu, jeszcze większe korzenie wypuściłam, oplatając z czułością - polskie lasy, wody, drogi i nasze ojczyźniane, błękitne niebo. I za to im dziękuję.


P.S.
Pozostając w tym klimacie, chciałabym podzielić się z Wami namiastką muzyki ze wspaniałego koncertu, przy którym bawiłam się i wzruszałam w minioną niedzielę. Koncert odbył się w Warszawie, a jego motywem przewodnim było upamiętnienie Żołnierzy Niezłomnych. Na scenie w Palladium wystąpił zespół Fabryka, a także Maleo Reggae Rockers, czyli Dariusz Malejonek z plejadą pięknych głosów m.in. Haliny Mlynkovej i Kasi Kowalskiej, śpiewając utwory z płyt "Morowe Panny", "Panny Wyklęte" i nowego albumu, poświęconego kobietom ratującym Żydów podczas II wojny światowej, którego premiera przewidziana jest na 12 maja 2017r.




źródło grafika: Grafika Google

2 komentarze: