Jakkolwiek niepojęta noc jest zawsze tym, co budzi we mnie zadumę,
przyspieszając oddech wymuszonym ciemnością lękiem. Noc chociaż upiorna,
magnetyczna, opływająca w enigmatyczny nastrój, wynurza najskrytsze
pragnienia. I współdzieląc to stwierdzenie tylko z częścią z Was,
zapraszam ku wariacjom na temat dnia i nocy.
Od kiedy pamiętam, zawsze pisałam, a przynajmniej najefektywniej (jak mi
się zdaje) robiłam to, przy sztucznym świetle spływającym na długopis,
kartkę, zasłaniającą mi jej połowę przez niezbyt ciemny cień. Zawsze z
nutką zmęczenia, wieczorową, a nierzadko też i zupełnie nocną porą, w
całym tym znużeniu uruchamia się mój umysł. Cecha charakterystyczna
nocnych marków, którzy zmęczeni cały dzień, rozkwitają po zmroku.
Takie ludzkie wilkołaki, które rządne są i łakome umysłowego wysiłku
przy blasku księżyca. Stworzenia, które przeobrażają się wraz z zachodem
słońca, wypełniając swe wnętrze energią niewiadomego pochodzenia.
Inaczej funkcjonują ranne ptaszki, zrywające się z łóżek zawsze wtedy,
gdy nocne stwory postanawiają w końcu do nich zawitać. Ich umysły
pracują wydajniej otoczone słonecznymi promieniami sączonymi z nieba.
Dla nich utrata nawet jednej minuty z poranka jest największą tragedią
owego dnia, i kiedy nocne marki przekomarzają się pod pościelą na drugi
bok – ptaszki już intelektualnie są niemalże na finiszu pracy.
Zapewne każdy z nas wie do której grupy należy, bądź woli należeć.
Czasem jednak te dwie skrajności są tylko uproszczeniem, schematem
nakreślającym zachowania ludzi, segregując ich na dwie grupy. A
przecież każdy z nas jest inny. Każdy ma swoje rytuały, przy których
płomień pomysłów i gotowości w działaniu rozbłyska najjaśniejszym
światłem.
Nikt, tylko my sami doskonale wiemy, kiedy ten płomień rozjaśnia wnętrza
naszego serca i umysłu, i tylko my wiemy, w jaki sposób możemy to
wykorzystać. I tak właśnie ideą tego wpisu jest zwrócenie uwagi na nas,
na nasze wnętrza. Bo może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale warto
wiedzieć, wzbogacając się informacjami wynikającymi z obserwacji, kiedy i w
jakich okolicznościach najłatwiej nam się myśli. Bądź co bądź, może się
wydawać to oczywiste, jednak ja sama całkiem do niedawna nie byłam w
pełni świadoma tego, kiedy mój rozum najbardziej chce skontaktować się z
resztą mojego ciała. Jakże przydatne jest posiadanie tej umiejętności,
gdy zamiast błądzić, szukając natchnienia towarzyszącego zebraniu myśli,
po prostu wiemy jak to zrobić.
Drugą sprawą jest umiejętność wyłączenia myślenia, gdyż jednak nadmiar
skupiania myśli niekoniecznie jest procesem zawsze pozytywnym, w myśl
zasady co za dużo to niezdrowo, może oddziaływać na nas destrukcyjnie,
wysysając radość.
Zatem szukajmy najlepszej dla nas pory, podczas której nasz umysł
pracuje na najwyższych obrotach i wykorzystujmy, z umiarem, ten zaklęty w
każdym z nas potencjał.
Zdjęcie grafika: Grafika Google
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz